Trudno powiedzieć, co jest tu ważniejsze. Próba powrotu czy też wskrzeszenia słowiańskich, bardzo bliskich nam, w pewnych regionach lub domach wciąż żywych tradycji. Chęć dotknięcia własnych korzeni.

Dostrzeżenie znaczenia ciągłości kulturowej. Oprawiona w tę kulturowość, ba, kulturę, potrzeba poczucia bliskości z odżywającą i umierającą wciąż naturą, wiecznym cyklem przemijania, który pojedynczemu człowiekowi dany nie jest, ale ludzkości już tak (no chyba że nastąpi kres). A może po prostu – dobry, malowniczy, głębszy pretekst do poczucia wspólnoty, by nie użyć słowa integracji, tu nad brzegami naszej pięknej Bzury, której urody tego wieczoru, jak i każdego innego, nie sposób nie dostrzec. I choć prymu którejkolwiek z tych idei pewnie nie zdołamy przyznać, na pewno możemy powiedzieć jedno: wszystko to przeplata się w wydarzeniu o nazwie „Sobótki nad Bzurą”, które od kilku lat organizuje w Plecewicach Stowarzyszenie „Nad Bzurą” (nomen omen) wspólnie z Moto Przystanią.

Wspólne szukanie ziół, które w noc świętojańską mają niezwykłą moc, poznawanie tej mocy, trzy ogniska i kaganki z jadłem nawiązującym lub próbującym nawiązać do słowiańskich tradycji, prostota, natura, plecenie wianków, rzucanie tych wianków na wodę, na rzekę, na Bzurę, nawet bez wróżb patrzenie jak płyną, zawody na rzut podkową, taniec przy muzyce ludowej granej na żywo, proste, dawne utwory, polki, dechy. Rozmowy i luz. To wszystko dziś miało miejsce nad Bzurą w Plecewicach, gdzie mieści się Moto Przystań współorganizująca od kilku lat wspólnie ze Stowarzyszeniem „Nad Bzurą” – Sobótki nad Bzurą. Wielu mieszkańców, dzieci, rodziny, umownie lekkie białe stroje, kwiaty. Wszystko po to, co we wstępie.

I jeszcze jedno, noc wciąż trwa…

(MF)

Tekst ukazał się 22 czerwca 2019 na portalu tusochaczew.pl.